× STRONA GŁÓWNA TEAM| WYDARZENIA| KALENDARZ| WYNIKI| GALERIA| GPS| STOWARZYSZENIE O NAS
WYDARZENIE
STARACHOWICKA STRZAŁA (29.05.2022)

Tego wyścigu w planach nie mieliśmy. Jednak brak innej ciekawej alternatywy w ten weekend spowodował, że postanowiliśmy udać się do Starachowic - pomimo odległości i dość wysokiego wpisowego - by wziąć udział w szosowym wyścigu pod nazwą Starachowicka Strzała. Gdzieś nogę trzeba było przepalić. Decyzja zapadła w ostatniej chwili - Kuba w zasadzie nie był jeszcze zdrowy, ale młodość wygrała z rozsądkiem.

W Starachowicach nie byłem i nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać po tej lokacji. Wcześniej były tutaj organizowane zarówno wyścigi szosowe, jak i MTB. Wjeżdżając do miasta wyglądało na fajną miejscówkę - płasko nie było, a Jezioro Starachowickie stanowiło wartość dodaną. Organizatorem imprezy był Poland Bike, czyli Grzegorz Wajs. Impreza składała się z dwóch części - sobotniej czasówki oraz niedzielnego wyścigu ze startu wspólnego. W sobotę dojazd na miejsce i start kompletnie się nam nie kalkulował, więc postanowiliśmy wziąć udział tylko w niedzielnym wydarzeniu. Do wyboru były dwa dystanse - 61km oraz 83km. Różnica długości między nimi to tylko 22km, jednak te dodatkowe kilometry to druga pętla w środkowej, najtrudniejszej części trasy.

Zdjęcie: Poland Bike Marathon

Sam start był tutaj dość specyficzny - miejsce startu ostrego znajdowało się 9km od miejsca startu honorowego. Rozgrzewać więc nie było się specjalnie po co. Na miejscu startu honorowego ustawiliśmy się w dwóch sektorach - zależnie od dystansu. Jednak oba sektory puszczono w tym samym czasie, po chwili wszyscy się zjechali. Te 9km dojazdu honorowego w tempie około 30km/h było zdecydowanie najniebezpieczniejszą częścią wyścigu. Po dojeździe na miejsce trzeba było poczekać jeszcze z 10 minut na start ostry.

Sama trasa była typowa dla okolic Gór Świętokrzyskich - mocny interwał, krótkie, strome podjazdy i zjazdy - zwłaszcza w części środkowej. W peletonie utrzymałem się może z 15km i po jednym mocnym zaciągu zostałem odczepiony. Ze sformowaniem grupki nie było problemu - w takim terenie z peletonu co chwilę ktoś odpada. W takim terenie nawet tak powstałe grupki nie są stałe i ich skład często się zmienia - jeśli dobrze pamiętam, to większą część wyścigu - aż do mety - utrzymała się ze mną jedynie Monika Piątkowska. Inni byli dościgani i na podjazdach ulegali selekcji. Bardziej trwała, 5-osobowa grupa, powstała dopiero na płaskich odcinkach przed metą.

Zdjęcie: Poland Bike Marathon

Na trasie sporo było takich właśnie krótkich podjazdów i zjazdów, jednak ten jeden, pokonywany na dłuższym dystansie dwa razy, wart jest wspomnienia. Piszę tutaj o podjeździe do Radkowic-Kolonii – segmencie na Stravie znanym jak Królowa Sztajf - 400m podjazdu o średnim nachyleniu 13% - choć na asfalcie napisane było w jednym miejscu 25%. No cóż, ledwo wepchałem się tam na przełożeniu 39x25. Kuba, jak to Kuba, nawet chory wjechał tam z blatu. Wtedy jeszcze jechał w peletonie, ale niedługo później złapał kapcia, i jazda wyścigowa się skończyła.

Cały wyścig był dość przyjemny i powiedziałbym, że na szosie był jednym z tych, które bardziej mnie upodliły. Nie żebym czerpał przyjemność z upodlenia - tutaj po prostu trasa się nie nudziła, a podczas samego wyścigu zawsze udawało się znaleźć jakąś fajną ekipę do współpracy. Do tego dopisała pogoda. W sumie był to wyścig na duży plus.

Paweł Pabich
Zdjęcie na stronie tytułowej: Poland Bike Marathon
Powrót...