× STRONA GŁÓWNA TEAM| WYDARZENIA| KALENDARZ| WYNIKI| GALERIA| GPS| STOWARZYSZENIE O NAS
WYDARZENIE
LASPALMAS OGRODZIENIEC (05.09.2021)

Laspalmas - pod tą egzotycznie brzmiącą nazwą kryje się lokalny wyścig zorganizowany w tym roku przez RDNR Ogrodzieniec. Nazwa jednak nie ma (chyba) nic wspólnego z Wyspami Kanaryjskimi. Po prostu w miejscu startu, czyli na ogrodzienieckiej Krępie, znajduje się kilka palm, o lesie nie wspomnę. Sama Krępa jest dość ciekawym miejscem, gdzie zbiegają się okoliczne ścieżki piesze i rowerowe oraz gdzie znajduje się dobra infrastruktura biwakowa i czynny sezonowo bar. Kiedyś w naszych głowach powstał plan, że dobrze byłoby połączyć Zawiercie i Krępę szutrową lub asfaltową leśną trasą rowerową, umożliwiającą dojazd na miejsce nawet kompletnym amatorom. Byłoby to jednak trudne do zrealizowania, ale może kiedyś...

Szybki dojazd na miejsce startu oraz łatwość/krótkość trasy spowodowały, że o frekwencję zawodników z klubu nie trzeba było się martwić. W końcu trudno o lepszą możliwość spotkania się w większym gronie i wymiany ploteczek ze świata kolarskiego. Na ten wyścig przyjechała cała nasza drużyna - poza SaszkąTadkiem, których plany urlopowe kolidowały z terminem startu.

Ten sam organizator w tym samym miejscu urządził również wyścig rok temu. Teraz tak samo miały być dwie pętle, których sumaryczna długość nie zmieniła się. 21km. Organizator reklamował tegoroczną trasę jako trudniejszą, ale jej przedwyścigowe objazdy mówiły co innego. Najtrudniejszy podjazd w tym roku nie był tak sztywny, jak w zeszłym, a jedyny mocno techniczny element z zeszłego roku - długi, piaszczysty zjazd - tym razem nie miał swojego odpowiednika. Trasa więc wyglądała na nieco szybszą i taka była w rzeczywistości. Uwagę zwracała natomiast duża liczba zakrętów. Trasę objeżdżałem kilka razy przed wyścigiem - mając zarówno ślad GPS, jak i prowizoryczne oznaczenia na drzewach - i zawsze udawało mi się przestrzelić jakiś zakręt.

W dniu startu trafiła się bardzo dobra pogoda, a to już pół sukcesu dla 'towarzyskiego' wyścigu, a w zasadzie wyścigów, bo miało być ich kilka - głównie dla młodzieży. Dla przykładu młodzież 12-15 lat mogła się ścigać na dystansach: dwa razy pół pętli (12km), jedna pętla (10,5km) oraz dwie pętle (21km). Młodsi 8-11 lat mogli jechać jedynie na pół pętli (6km), a dwie najstarsze grupy - 16-45 lat oraz 46+ - tylko na najdłuższym dystansie. Tak więc mając 12-15 lat trudno było nie stanąć na jakimś podium, ale mając 16 lat - trzeba było wydrzeć to podium doświadczonym zawodnikom kategorii Elita i Masters. W regulaminie stało też, że wyścig na najdłuższym dystansie będzie odbywał się w formule XC, cokolwiek miałoby to znaczyć, nie znaczyło nic.

Dwie godziny przed startem dowiedzieliśmy się o następnej dziwnej zasadzie. Mianowicie start wyścigu miał być podzielony na dwie grupy - teoretycznie w kolejności alfabetycznej, ale na samym starcie było jeszcze inaczej - pierwsza grupa w kolejności alfabetycznej, druga grupa - reszta alfabetu, ci co się zapisali na miejscu, oraz zawodnicy ze stowarzyszenia organizatora. Po pierwsze to nie wiem po co podział na grupy przy tak małej liczbie startujących. Po drugie, jeśli już upieramy się przy podziale - łatwo byłoby wystartować na początku kategorię mężczyzn 16-45, a w drugiej grupie osoby teoretycznie wolniejsze - wszystkie kobiety oraz mężczyzn 12-15 i 46+. Przynajmniej przedstawiciele każdej kategorii mieliby równe warunki rywalizacji ze swoją bezpośrednią konkurencją do miejsc na podium. A tak - wiadomo - pierwsza grupa na trasie nie ma maruderów i jedzie bezproblemowo, a w drugiej grupie to już kwestia szczęścia lub nieszczęścia.

Start, poprzedzony występem mażoretek :), odbył się bezproblemowo. Ważne było dobre ustawienie się na linii, bo pierwszy zakręt był ciasny, a dalej był kawałek pseudo-singla. Początkowa część trasy podobała mi się najmniej, była nijaka. Od pierwszego podjazdu było już lepiej i ciekawiej, a końcówka pętli prezentowała dobrą jakość, bez dłużących się elementów. Niestety maruderzy faktycznie przeszkadzali i dwa razy znalazłem się w 'kleszczach'. Ta niecała godzinka, jaką mi zajęło pokonanie trasy, zleciała bardzo szybko.

Na wyścigu zajęliśmy indywidualnie dobre miejsca, nasi najmłodsi zawodnicy wygrali zarówno kategorię Open kobiet, jak i mężczyzn, ale też trzeba przyznać, że konkurencja była szczątkowa. Ważniejsze jest to, że mogliśmy ze sobą spędzić te parę godzin. Takiego lokalnego wyścigu nie ocenia się w kategorii 'fajny' czy 'nie fajny', na takim wyścigu trzeba po prostu być.

Paweł Pabich
Powrót...