× STRONA GŁÓWNA TEAM| WYDARZENIA| KALENDARZ| WYNIKI| GALERIA| GPS| STOWARZYSZENIE O NAS
WYDARZENIE
VI MARATON ROLKOWO-ROWEROWY (11.09.2016)

W tym roku po raz pierwszy dałem się przekonać do startu w Maratonie Rolkowo-Rowerowym w Dąbrowie Górniczej. Pierwsze plany przewidywały udział również w części "rolkowej", ale po prostu brakło czasu na odpowiednie przygotowanie się. Na wyścig pojechaliśmy w pięcioosobowym składzie z Adamem na czele, który chciał tutaj, podobnie jak rok temu, wywalczyć pierwsze miejsce.

Wiedzieliśmy, że ten maraton można przegrać już na początku. Regułą jest tutaj puszczanie zawodników w 40-50 osobowych grupach co 30 sekund. Oczywiście dla każdej czas liczony jest osobno, natomiast niepisana zasada mówi, że w pierwszej jadą najmocniejsi zawodnicy. Na start przyjechaliśmy pół godziny wcześniej. Nie byliśmy jednak pierwsi - na kresce stało już przynajmniej dziesięciu zawodników Bike Atelier Team, za nimi ustawili się inni. My mogliśmy liczyć na miejsce w końcu pierwszej grupy.

W zeszłym roku tempo na starcie było bardzo wysokie. Tym razem byłem trochę rozczarowany, bo niewiele przekraczało 40km/h, tak więc na początkowych, asfaltowych kilometrach w końcowej części pierwszej grupy jechało się bez specjalnej trudności. Przy dojeździe do Pogorii II uciekł Artur Boratyn, za nim w pogoń ruszył Adam, reszta nie dała rady. Zostałem również ja, bo na nieco technicznej sekcji po zjeździe z asfaltu moje mocno napompowane opony dętkowe radziły sobie nienajlepiej. Uciekło mi co najmniej dwudziestu zgodnie współpracujących zawodników, w tym klubowy kolega Marcin.

Adam na ten wyścig przyjął inną taktykę niż rok temu. Wtedy zaczął samotną ucieczkę już na pierwszych kilometrach, co w konsekwencji spowodowało całkowite rozerwanie grupy go ścigającej. W tym roku Adam nie był pewny swojej formy, więc przyjął bezpieczniejszą strategię - zabrać się z kimś, uciekać aż do technicznego przejazdu przez tory kolejowe niedaleko mety, i tam wykorzystując swoje przełajowe umiejętności - zaatakować. Wyścig od początku więc układał się po jego myśli.

Tak jak napisałem wcześniej - zostałem sam. Trasę znałem i byłem w miarę dobrze przygotowany, więc nie było sensu się poddawać. Po jakimś czasie wyprzedziłem jedną, potem drugą osobę. W końcu zobaczyłem Marcina, do którego konsekwentnie zmniejszałem dystans, by dogonić go w okolicy 12 kilometra. Na tym odcinku trasa biegła piaszczystymi ścieżkami. Wiedziałem, że Marcin dobrze się czuje w takim terenie, więc nie próbowałem go wyprzedzać. Niestety wkrótce zaczął słabnąć, dodatkowo dogoniła nas jeszcze dwójka zawodników.

Przez następne 10 kilometrów prowadziłem grupę. Trasa dalej wiodła piachami, na których słabo radzę sobie technicznie i tracę więcej energii niż inni, ale tym razem wyboru nie było. Po wyjeździe na asfalt na Pogorii IV sytuacja się zmieniła. Marcin i jeszcze jeden zawodnik stwierdzili, że nie wytrzymają takiego tempa. Ja z zawodnikiem Dobrych Sklepów Rowerowych odjechaliśmy. Przyznam, że momentami miałem problem z utrzymaniem tempa, zwłaszcza po zejściu ze zmiany. Patrząc na Endomondo jechaliśmy tam w okolicy 40km/h. Do mety sytuacja niewiele się zmieniła. Wspólna praca pozwoliła nam wyprzedzić jeszcze dwóch zawodników.

Wyścig wygrał Adam, ja musiałem zadowolić się miejscem pod koniec pierwszej dwudziestki. Z 3,5-minutową stratą do zwycięzcy w zeszłym roku zająłbym miejsce w środku pierwsze dziesiątki. Tym razem konkurencja była niestety dużo silniejsza, a także lepiej zorganizowana. Niedługo po mnie na metę przyjechał Marcin, potem KrzysiekMateusz. Szybki i krótki wyścig w sam raz dla odprężenia między trudniejszymi zawodami.

Paweł Pabich
Powrót...